środa, listopada 09, 2011

Przyśpieszenie

Czas przyśpieszył. Od weekendu do weekendu. Od spotkania z psychoterapeutą do spotkania. Nie lubię takiego przyśpieszenia. Niby wszystko jest pod kontrolą, niby wszystko jest ok, a na nic nie ma się czasu. Sprzątanie w domu, pranie, gotowanie. Nadmiar pracy i dorabianie tego w domu. Nie ma wolnej chwili na książkę, film. 
Moja żona powiedziała ostatnio, że seks jej nie interesuje. Twierdzi, że go nie potrzebuje. Zastanawiające. Zadałem jej pytanie to co to było gdy się kochaliśmy. Udawanie? Brak odpowiedzi. 
Jeszcze coś tam porozmawialiśmy w tym temacie. Powiedziała, że będzie się starała mnie zadowolić. Po co? Bez uczucia i tego "czegoś", bez braku namiętności? 
Po tej rozmowie przestała mnie podniecać. Zasypiam obok niej i pomimo, że wkrótce minie miesiąc od naszego ostatniego seksu, nie podnieca mnie ani trochę. Nie wiem jak to dalej będzie wyglądać. Staje się dla mnie obcą osobą. Co tam w pracy? - A nic ciekawego, ok, a co u dziecka?, wszystko w porządku. To staje się tak płytkie i rutynowe. Nie chce mi się już starać żeby się zmieniła. Niczego to nie daje. A nawet wydaje mi się, że jest jej tak wygodnie. 

środa, października 26, 2011

Walka

Wczorajsza runda walki z przeziębieniem zdecydowanie dla wirusa. Dzień dzisiejszy to remis ze wskazaniem na mnie. Zobaczymy co mnie jeszcze czeka wieczorem, mam nadzieję, że do nadchodzącego weekendu będę już miał to paskudztwo za sobą.

niedziela, października 23, 2011

Jesienne przeziębienie

Dopada mnie jesienne przeziębienie. Czuję, że zbliża się dużymi krokami. Ból głowy i ogólne osłabienie już przyszło. Jakieś bóle gardła też się zaczynają. 
Cały dzień w sumie dziś się oszczędzałem, na noc dwie aspiryny i do łóżka. Idę wcześniej spać, a przede mną ciężki tydzień. Trzeba odpowiednio wypocząć.

sobota, października 22, 2011

Słoneczna sobota

Dziś pogoda zaskoczyła, było słoneczko. Moja kobieta wyjechała rano, wstałem, zrobiłem kawę, przytuliłem, pożegnałem. Jakoś zwrotnych czułości nie było. Trudno.
Nie zrealizowałem połowy ze swoich zaplanowanych zadań. Moi adopcyjni chcieli zrobić mi prezent z okazji zbliżających się imienin i trochę się z tym zeszło. Teraz mam dopiero chwilę czasu. Żona wróci za godzinę, w tym czasie przygotuję jakąś kolację, odświeżę mieszkanie, poskładam pranie. Ten wieczór w jakiś sposób minie, mam nadzieję, że przy tym dniu będę mógł postawić plusik, ale to jeszcze zweryfikuje wieczór i jej powrót. 

piątek, października 21, 2011

Sieć

Wieczorem padła sieć i był spokój z komputerem, nie korciło żeby zajrzeć. Wieczorne wspólne zakupy przebiegały w wybuchowej atmosferze, ale ogólnie dobrze się skończyło. Udało się nawet popatrzeć w tv przed zaśnięciem. Obie drużyny wygrały, punkty do rankingu zaliczone.

Dziś przez chmury przebija słońce. Sama myśl o weekendzie powoduje niechęć do pracy, ale jeszcze 3h i można zmykać na zasłużony odpoczynek.

czwartek, października 20, 2011

Wstęp do mojej teraźniejszości

Blog będzie zapisem moich codziennych przeżyć, walk o ideały, marzenia. Ścieraniem się z własnymi słabościami i pokusami. 
Jednak zanim będę pisał o teraźniejszości muszę cofnąć się trochę w czasie.


W domu rodziców adopcyjnych było różnie. Świadomość, że coś jest nie tak zaczęła rodzić się gdy dowiedziałem się o tym, że jestem z "domu dziecka". Wtedy dopiero zacząłem zauważać, nerwowość matki, pijaństwo ojca. Krzyki, kłótnie, awantury, bicie pasem, kablem. Wymyślanie kar.


Brak było jakiejkolwiek próby zrozumienia mojej sytuacji. Wszelkie pytania o moje pochodzenie powodowały jeszcze większe zdenerwowanie wśród rodziców. Dałem sobie spokój. 
Byłem raczej zwyczajnym dzieckiem. Przy nadopiekuńczych rodzicach nie mogłem wychodzić na dwór, zapraszać kolegów do domu, mieć przyjaciół. 
Musiałem nauczyć się zabaw sam ze sobą. Sam ze sobą grałem w gry planszowe, czasem z ojcem grałem w szachy, ale gdy zacząłem go niemiłosiernie ogrywać to namówić go na grę było już ciężko. Nigdy nie mogłem pomóc w pracach domowych bo "przeszkadzałem". Samodzielne robienie kolacji bądź śniadania też nie wchodziło w grę. Nie pracująca matka miała dużo czasu i wszystko starała się robić za mnie z przekonaniem o tym, że robi dla mnie dobrze. Już jako przedszkolak nauczyłem się czytać. Nie pamiętam żeby ktoś siedział ze mną i elementarzem i pokazywał mi literki. Czytanie pozwalało mi na ucieczkę i wyłączenie się z rzeczywistości. Czasem podczas awantur domowych chowałem się w pokoju i czytałem. Pochłaniałem wszystko co dałem radę wypożyczyć w bibliotece. 


Czas jednak płynął nieubłaganie. Dorastałem, a w domu nadal brakowało możliwości rozmowy o moich potrzebach, problemach emocjonalnych. Dziewczyna? Dopiero jak skończysz 18 lat! Ile to razy dzwonił do mnie telefon, a ojciec mówił, że mnie nie ma, a ja siedząc w pokoju zastanawiałem się co na to wymyślić następnego dnia, bo wiadomo było, że ja wychodzę z domu niezmiernie rzadko.
Gdy poznałem swoją przyszłą żonę, miałem już prawie 18 lat. Kilka miesięcy ukrywałem fakt, że "mam kogoś". Kombinowałem nad wyjściami, pieniędzmi na jakieś kwiatki czy drobne upominki. Gdy ją przedstawiłem i została zaakceptowana byłem niezmiernie szczęśliwy.
Po kilku latach spotkań, zaręczyny. Plany. Była jedyną osobą, której opowiedziałem o całym życiu. O wspomnieniach biologicznej matki, o migawkach z domu dziecka. O moim "dzieciństwie i dorastaniu". 
Na pół roku przed ślubem doszło z jej strony do zdrady. Nikt w jej rodzinie nie chciał mi wierzyć, w końcu zdobyłem "dowody" i gdy je przedstawiłem usłyszałem "przepraszam" z ich strony. W moim domu nikt o tym nie wiedział. Nie wiedział, że się z nią rozstałem. Bo w tym domu nie miałem nikogo komu mógłbym o swoim problemie powiedzieć...
Walczyła o mnie 3 miesiące. Starała się, obiecywała, że się zmieni. Zaufałem jej. Był ślub, wesele...
Życie jednak toczyło się dalej, ale o tym następnym razem.



Czas na jakiś relaks z książką. W pracy siedziałem cały dzień przed komputerem, teraz wpadłem tu dopisać ciąg dalszy. Wieczorem o ile nie zasnę popatrzę w tv, może nawet obejrzę mecz. Zobaczymy co przyniesie wieczór.

Time to start

Kiedy człowiek staje przed podjęciem trudnej decyzji zastanawia się nad jej wszystkimi konsekwencjami. Rozważa za i przeciw. Co jednak kiedy to życie wybiera za nas? Co się dzieje kiedy to nie my podejmujemy tą decyzję i jaki to ma wpływ na nasze życie?

W wieku 3 lat zostałem oddany do adopcji przez matkę biologiczną. Nie ma co rozwodzić się nad szczegółami tego faktu, który pamiętam dość wyraźnie. Zatarło mi się to w pamięci widocznie dlatego bo związane było to z dużymi emocjami. Młody wiek był również moim sprzymierzeńcem. Po jakimś czasie znaleźli się opiekunowie, którzy chcieli mnie adoptować. To pozwoliło zapomnieć o przeszłości.

W nieświadomości żyłem parę lat dopóki od rówieśników spod bloku nie dowiedziałem się o tym, że jestem "z domu dziecka". Bolało. Na pytania zadawane rodzicom adopcyjnym dostawałem jako odpowiedź krzyki, zastraszanie, że wrócę tam skąd przyszedłem itp. Było bicie itp. Ciężki czas...

A to dopiero początek. Muszę z siebie wyrzucić przeszłość i teraźniejszość. Spróbować odnaleźć swoje ja i swoje prawdziwe szczęście...