Czas przyśpieszył. Od weekendu do weekendu. Od spotkania z psychoterapeutą do spotkania. Nie lubię takiego przyśpieszenia. Niby wszystko jest pod kontrolą, niby wszystko jest ok, a na nic nie ma się czasu. Sprzątanie w domu, pranie, gotowanie. Nadmiar pracy i dorabianie tego w domu. Nie ma wolnej chwili na książkę, film.
Moja żona powiedziała ostatnio, że seks jej nie interesuje. Twierdzi, że go nie potrzebuje. Zastanawiające. Zadałem jej pytanie to co to było gdy się kochaliśmy. Udawanie? Brak odpowiedzi.
Jeszcze coś tam porozmawialiśmy w tym temacie. Powiedziała, że będzie się starała mnie zadowolić. Po co? Bez uczucia i tego "czegoś", bez braku namiętności?
Po tej rozmowie przestała mnie podniecać. Zasypiam obok niej i pomimo, że wkrótce minie miesiąc od naszego ostatniego seksu, nie podnieca mnie ani trochę. Nie wiem jak to dalej będzie wyglądać. Staje się dla mnie obcą osobą. Co tam w pracy? - A nic ciekawego, ok, a co u dziecka?, wszystko w porządku. To staje się tak płytkie i rutynowe. Nie chce mi się już starać żeby się zmieniła. Niczego to nie daje. A nawet wydaje mi się, że jest jej tak wygodnie.